Jak wynika z badania Global Tech Trends Survey z lipca tego roku  ponad połowa (57%) polskich liderów branży IT widzi potencjał do dalszego rozwoju ich firm: 35% wskazało na plany do ekspansji międzynarodowej. Wzrost napędzany będzie inwestycjami w technologie cyfrowe. Polski sektor IT oferuje zagranicznym klientom coraz bardziej złożone rozwiązania, w tym gotowe produkty oraz unikatowe kompetencje. To sprawia, że ma silną markę na arenie międzynarodowej. O ekspansji polskich firm, barierach, wyzwaniach, możliwościach i sukcesach w rozmowie z Arturem Wizą,  Wiceprezesem Zarządu Asseco Poland S.A., Przewodniczącym Rady w Polskiej Izbie Informatyki i Telekomunikacji.

Jakie są szanse, korzyści, bariery i zagrożenia w ekspansji zagranicznej polskich firm?

Polska to całkiem spory, prawie 40-milionowy rynek, wystarczający dla mniejszych i średnich firm. Takie firmy mogą przyjąć strategię, że po prostu będą działać tylko w kraju. Jednak jeśli ktoś ma ambicje większego rozwoju, to trzeba pamiętać, że Polska to jedynie pół procent światowego rynku. 

Nowe technologie, takie jak chmura, umożliwiają całkowitą zmianę podejścia do biznesu informatycznego, a granice państw nie stanowią dla nich barier. Można startować z nowym pomysłem czy produktem niekoniecznie w miejscu, gdzie są klienci. W naszym kraju powstaje wiele firm od razu z myślą o działalności i rozwoju na rynku globalnym. Technologia umożliwia tworzenie produktów od razu przeznaczonych na konkretne rynki zagraniczne. W grupie Asseco mamy np. polską firmę Nextbank, która rozwija bankowość na Filipinach i zajmuje się wyłącznie tym krajem.  

 

Jeśli chodzi o bariery ekspansji, to jak zwykle najistotniejszą są koszty. Potrzebni są ludzie przygotowani do działania na danym rynku, trzeba się na nim rozeznać, zbadać go itd. To wszystko kosztuje. Drugą barierą jest ryzyko, trzeba być gotowym je ponieść, czyli znaleźć kapitał ludzki, który dane ryzyko podejmie i finansowy, aby sfinansować projekt. Mamy na rynku firmy, w których fundusze zainwestowały sporo kapitału, ale zysków jeszcze nie ma. Taki kapitał ryzykuje, czekając na przyszłe zyski.

Jak pomóc w ekspansji polskich firm?

Dla Asseco ekspansja zagraniczna to było coś najlepszego, co mogło się wydarzyć na początku rozwoju firmy. Byliśmy całkowicie uzależnieni od obsługi polskiego sektora bankowego, aż wreszcie zetknęliśmy się z dużym zagranicznym bankiem, przejmującym inny bank w Polsce, który działał na naszym systemie. I okazało się, że mimo, iż byliśmy całkiem sporą firmą, to jednak za małą dla tego zagranicznego banku. To wtedy Adam Góral postanowił poszukać sposobu na rozwój za granicą. Na Słowacji znalazł firmę Asset Soft, z którą się połączyliśmy. To była pierwsza z około 120  transakcji. Od 2004 roku urośliśmy 140 razy, a dziś 90% przychodów mamy z rynków zagranicznych i co więcej, z różnych sektorów. Jesteśmy więc mocno zdywersyfikowani, a to oznacza mniejszą podatność na ryzyko. Nawet jeśli w jakimś kraju czy sektorze jest spowolnienie, to w innym biznes może być lepszy. Ryzyko się więc rozkłada. Tego by nie było bez ekspansji międzynarodowej. 

Znaleźliśmy też swój model konkurowania z największymi graczami. Mimo, że jesteśmy globalną firmą, to staramy się działać lokalnie, dostosowywać produkty do klientów na poszczególnych rynkach, biorąc pod uwagę ich specyfikę i wymagania. To zupełnie inne podejście niż w przypadku globalnych korporacji, które w większości oferują ten sam produkt i to klient musi się do niego dostosować.

Jaką rolę powinny pełnić w tym kontekście samorządy gospodarcze?

Rolą organizacji branżowych, takich jak PIIT, Konfederacja Lewiatan czy Związek Cyfrowa Polska jest działanie na rzecz rozwoju całego sektora. W Asseco działamy na dużą skalę, ale nie mamy pracowników, którzy zajmowaliby się np. wyłącznie regulacjami czy kontaktami z ustawodawcą. Tymczasem samorządy gospodarcze mają odpowiednich specjalistów, i powinny prowadzić dialog z rządem, z Komisją Europejską, zarówno w kwestii regulacji jak i poszukiwania nowych obszarów rynku. Zawsze warto angażować się w działania w takich organizacjach i wspólnie szukać możliwości rozwoju dla całej branży.

We wrześniu na stadionie narodowym odbyła się konferencja, która dotyczyła odbudowy Ukrainy. Jednym z tematów była teleinformatyka i wsparcie naszego sektora przy budowaniu strategii odbudowy. Na co powinny zwrócić uwagę polskie firmy i w jaki sposób powinny przygotować się do wsparcia Ukrainy pod kątem aktualnie trwającej wojny oraz jej cyfrowej odbudowy?

Ukraina zawsze była dla nas interesującym rynkiem. Jest blisko, także kulturowo. A my Polacy możemy być dobrym pośrednikiem, łączącym świat Zachodu i Wschodu, ponieważ rozumiemy i jeden, i drugi. Po wojnie ten kraj będzie do całkowitej odbudowy.

Wydaje się, że najbardziej pożądane będzie wsparcie w postaci gotowych produktów, czy rozwiązań, które już zostały wdrożone gdzie indziej. Dla Ukrainy będzie to szansa, bo sięgając po takie rozwiązania będzie można zaoszczędzić czas, uniknąć błędów popełnionych już gdzie indziej, albo też pominąć całe etapy w rozwoju, przechodząc od razu do najnowocześniejszych rozwiązań. Tak właśnie było w polskim systemie bankowym. Polskie banki wprowadzały swoje systemy znacznie później niż np. zachodnioeuropejskie i dzięki temu, wdrożono znacznie nowocześniejsze rozwiązania, a niektóre, starsze okazały się całkowicie niepotrzebne. W Polsce na przykład ominął nas etap czeków, nigdy nie znalazły zastosowania na większą skalę. A przecież w USA nadal są powszechne. Z kolei w Afryce całkowicie pominięto bankowość internetową, od razu przechodząc do bankowości mobilnej. Tak samo Ukraina, przy odbudowie będzie mogła sięgnąć po nowsze technologie i wykonać kilka skoków do przodu. Trzeba też pamiętać, że Ukraińcy całkiem dobrze radzili sobie w informatyce, mieli własne rozwiązania i zdolnych informatyków. Wydaje się więc, że najlepszą metodą na biznes będzie znalezienie tam odpowiednich partnerów, przenoszenie doświadczeń i bliska współpraca z lokalnymi firmami.