Wyobraźcie sobie firmę. Działa na rynku od kilku lat, ma już ustabilizowaną pozycję, zbudowane zespoły, wdrożone przeróżne rozwiązania. Wie, co robi, ale funkcjonuje trochę jak na autopilocie. Realizuje codzienne zadania, których wciąż przybywa. Managerowie biegają ze spotkania na spotkanie, pracownicy odhaczają obowiązki w harmonogramie. Pozornie wszystko gra. W rzeczywistości jednak firma się nie rozwija, tylko każdego dnia walczy o przetrwanie.

Jestem pewna, że wiecie, o co mi chodzi. Wykonywanie masy zadań bez zastanawiania się, jaki to ma w ogóle sens. Nie twierdzę, że jest bez sensu. Realizacja codziennych obowiązków ma przede wszystkim uzasadnienie operacyjne – robimy to wszystko, żeby wywiązać się z umów, zobowiązań, by dostarczyć nasze produkty i usługi, zapłacić pracownikom, zorganizować od czasu do czasu spotkanie integracyjne. Tylko – czy jedynie o to chodzi w biznesie?

Pokonać chaos

Moim zdaniem – nie tylko. W biznesie liczy się rozwój, a nie bieganie w kółko jak w kołowrotku. A mam pełną świadomość tego, że bardzo łatwo jest wpaść w codzienną rutynę i gdzieś w zabieganiu stracić z oczu cel. Zwłaszcza w czasach pracy zdalnej i rozproszonej. Coraz rzadziej spotykamy się w jednym miejscu i mamy okazję podyskutować. Nie o codziennych obowiązkach, ale właśnie o przyszłości, o kierunku, o tym, czy dobrze czujemy się w pracy, w firmie, czy identyfikujemy się z wartościami. Czy w ogóle je znamy…

„W biznesie liczy się rozwój, a nie bieganie w kółko jak w kołowrotku.”

Nie wierzę w to, że da się z sukcesem prowadzić firmę, która działa tylko i wyłącznie zdalnie. Dlaczego? Bo za sukces przedsięwzięcia odpowiada w dużej mierze zespół i jego zaangażowanie. A bez spotkań, burz mózgów, wymiany poglądów i nowych, inspirujących zadań, które pozwalają się rozwijać, nie można zbudować takiego zespołu. Mamy zatem ludzi, którzy zamknięci w swoich domach realizują z mniejszym czy większym zapałem swoje zadania, nie myślą jednak o wizji. Bo tę trudno jest zbudować w pojedynkę. Nie o to zresztą chodzi.

Zatem jak wyrwać się z tego zaklętego kręgu? Trzeba się przede wszystkim na chwilę zatrzymać i zapytać siebie – po co to wszystko robimy? Jaka jest nasza wizja, nasz cel, który chcemy osiągnąć. Jak dojść do tego celu i jak zmierzyć sukces naszych działań. Trywialne? Powiedziałabym, że raczej rewolucyjne. I to wieloaspektowo.

Objective Key Results – metoda dążenia do doskonałości

Przede wszystkim trzeba odróżnić wizję i misję firmy, którą dawniej wymyślały działy marketingu po to, by zamieścić je w materiałach dla klientów lub na ścianach w biurze, od wizji służącej rozwojowi. Nie, zupełnie nie chodzi o ładnie brzmiące hasła, tylko o cel, do którego naprawdę chcemy dojść. I do którego dojść możemy.

W SaldeoSMART dwa lata temu zaczęliśmy pracować na OKR-ach. Objective Key Results to metoda stosowana między innymi przez Google, Intela czy Microsoft. Polega ona na wyznaczeniu sobie celu, który inspiruje i wyznacza kierunek działania, a także wyznaczeniu mierników sukcesu, które pozwolą nam zidentyfikować, że zbliżamy się do osiągnięcia celu.

Co ważne, cele nie mogą być bardzo ogólne. Dobry cel jest specyficzny dla naszej firmy i naszego produktu. Objective jest jakościowy, a nie ilościowy, zatem nie może być nim na przykład „Podniesienie sprzedaży o 20%”. Ale już „Nasz produkt najchętniej wybieranym systemem usprawniającym pracę w biurach rachunkowych” – jak najbardziej tak. To jest wizja, do której dążymy. Kierunek naszych działań.

Mierniki pojawiają się w Key Results. Jak chcemy osiągnąć tak zdefiniowany cel? Wyznaczamy kilka mierników (maksymalnie 5), które pozwolą nam sprawdzić, czy osiągnęliśmy sukces. W przypadku sformułowanego wyżej Objective’u (swoją drogą – autentycznego celu, który postawiliśmy sobie w SaldeoSMART), mogą to być np.: „Sprzedaż produktu w sektorze biur rachunkowych na poziomie X zł rocznie”, „Dotarcie do Y nowych klientów biurowych”, „Miesięczne zgłoszenia chęci zakupu produktu przez biura na poziomie Z”. To rezultaty, które łatwo można zmierzyć. I które podpowiedzą nam, czy udało nam się osiągnąć sukces.

Gdzie jeden nie może, tam czas na zespół

No tak, ale to wciąż są tylko hasła – ładnie brzmiące, porządkujące kierunek. Co jednak z realizacją? Według mnie to właśnie w tym punkcie zaczyna się cała magia OKR-ów. Bo żeby osiągnąć tak wyznaczone cele, trzeba wymyślić szereg inicjatyw. A to jest zadanie dla zespołów. Dla pracowników, którzy naprawdę mogą puścić wodze fantazji, ścierać się w dyskusjach i proponować rzeczy nowatorskie.

Jest jeden warunek – do pracy przy OKR-ach nie można nikogo zmuszać. My zaprosiliśmy wszystkich chętnych. I przyszli ci, którzy nie tylko chcieli zrobić coś dodatkowego, mieć realny wpływ na rozwój firmy i produktu, ale i ci, którym zależy na własnym rozwoju.

Odkryliśmy przy tym perełki. Do OKR-ów zgłosiły się osoby z przeróżnych działów, z różnym doświadczeniem, historią, spojrzeniem na produkt. W pracy zderzyły się zatem różnorakie punkty widzenia, powstały zespoły, które dotychczas ze sobą nie współpracowały. Świeża krew, nowa energia, często nowe zadania! I okazało się, że nie tylko w czasie burz mózgów można wymyślić naprawdę fantastyczne projekty, ale i można wyciągnąć z pracowników zupełnie nieznane im talenty. Być może introwertyczny programista jest świetnym mówcą? Albo człowiek od finansów ma doskonałe pomysły na kampanie marketingowe?

OKR-y okazały się zatem tyglem, w którym zmieszały się przeróżne umiejętności. Ale też kuźnią nowych talentów i motywatorem dla pracowników, którzy poświęcili swój czas, by zrobić coś nowego, by czego się nauczyć, by się nawzajem poznać. I w końcu – by się rozwinąć. 

OKR to nie sztuka dla sztuki

Jak wspomniałam, w SaldeoSMART pracujemy na OKR-ach od dwóch lat. I to nie dlatego, że nie udało nam się zrealizować naszych celów. Przeciwnie. OKR-y to nasz sposób osiągania tych celów. Zatem wciąż wyznaczamy nowe. Warto przy tym pamiętać, że jednocześnie nie powinno się mieć tych celów więcej niż 2-3. Wystarczy nawet 1. To nie wyścigi. To metoda, która pozwala się naprawdę rozwijać.

To także dodatkowa praca dla wielu ludzi, którzy na co dzień wykonują swoje zadania operacyjne. I tych zadań nie bierzemy pod uwagę w naszej metodzie. OKR-y służą do zarządzania całą firmą, a nie poszczególnymi zespołami. Zatem warto naprawdę się zaangażować w realizację choć 1 celu niż ustalić ich 10 i zapomnieć o nich w ferworze codziennych obowiązków.

„To metoda, która pozwala się naprawdę rozwijać.”

Co mi przyświeca, gdy pracujemy z zespołami nad nowymi celami i określamy mierniki sukcesu? To, że każdy z nich pchnie naszą firmę do przodu. A przecież o to chodzi w biznesie. By nie kręcić się w kółko, a podążać w jasno określonym kierunku. I tego wszystkim przedsiębiorcom życzę.


Edyta Wojtas jest założycielką i wiceprezesem zarządu BrainSHARE IT – producenta aplikacji SaldeoSMART. Poznaj jej działalność.